czwartek, 28 lipca 2011

Siewca Wiatru

Dzisiaj będzie o książce, która zaczęłam czytać przedwczoraj, a której pozostał mi jedynie jeden rozdział.
W wakacje jak zawsze nadrabiam swoje braki w czytaniu. Książkę "Siewca Wiatru" polecił mi mój brat. Chyba właśnie dlatego nie 'rzuciłam' się na nią ;)
Książka napisana przez Maję Lidię Kossakowską została wydana w 2004 roku. Opisuje ona w swojej powieści Królestwo aniołów i Otchłań(przeciwieństwo Królestwa). Głównym bohaterem jest anioł Daimon-Niszczyciel, Tańczący na zgliszczach, jedyna postać, która jest w tanie przeciwstawić i zapobiec nadchodzącej zagładzie w postaci tytułowego Siewcy Wiatru.
Bardzo podoba mi się sposób w jaki przedstawione jest Królestwo i Otchłań. Opisy są realistyczne i łatwo sobie wyobrazić wykreowany przez autorkę świat.
Uważam, że z bohaterami, aniołami i demonami, można się utożsamiać, gdyż są w miarę ludzcy. Zupełnie nietypowy sposób ukazany jest anioł Gabriel, czy Lucyfer( w powieści przez przyjaciół nazywany Lampką- od Niosący Światło). Zawsze uważane przez ludzi 'Wyższe Byty' okazują się całkiem normalni, chociaż oczywiście z problemami trochę innej natury ;p
Nie chcę bardziej zagłębiać się w treść książki, gdyż mogę zdradzić istotne szczegóły psujące zabawę podczas czytania. Dla mnie książka okazała się świetnym umilaczem deszczowych dni i wciąż się sobie dziwie czemu nie sięgnęłam po nią wcześniej...Całe szczęście jeszcze 2 tomy przede mną :D

Jedna z moich ulubionych wypowiedzi w książce:

"-Spadaj stąd, mała.Idź do domu i przez dobrych parę lat nie odwiedzaj miejsc bardziej rozrywkowych niż cukiernia. Twój przyjaciel to demon. Naprawdę nazywa się Samael. Rozpętał wojnę w niebie, trafił do piekła, ale wyrzucili go stamtąd za okrucieństwa i parszywy charakter. On jest zły, mała. To psychol. Wywalili go nawet z piekła, rozumiesz? Zabije cię, a przedtem zrobi z tobą mnóstwo nieprzyjemnych rzeczy."

Mam nadzieję, że z mojego krótkiego wywodu wynika cokolwiek ;)
:33

Słońce

Jaka to miła odmiana, gdy za oknem świeci słońce, a nie pada ;D

Dzień będzie udany...już to wiem...przynajmniej pogoda nie popsuje mi humoru ^^

Tego już ma nie być! O!

:33

środa, 27 lipca 2011

Kosmetyki na lato 2

Zauważyłam, że nadużywam słowa "ale"...Ale, ale, ale...uznajmy to za moje 'yyy' w wypowiedzi xd
W ogóle wspominałam, że mam dysleksje? Chyba nie...także za ewentualne błędy wybaczcie ale nie wszystkie czerwone szlaczki zauważam i jestem w stanie poprawić :D
Dobra...lecę dalej z tymi kosmetykami...

 FLOSLEK SUN CARE SPF 50. Jak tylko słońce świeci paćkam go pod makijaż ;p Ale słonce świeci rzadko także i zużycie małe xd Jest dość gęsty według mnie i ciężko się rozprowadza. Lekko bieli skórę także sam nie za ciekawie by wyglądał. Zapach za to ma przyjemny ^^ Ogólnie jestem z niego zadowolona chociaż potem należy więcej pudru użyć ;p


EVELINE SUNCARE SPF 30. Kolejny krem, który w tym miesiącu mało się przydał ale miał wystarczająco dużo czasu żeby mi się przypodobać. Łatwo się rozprowadza, ładnie pachnie, skóra nie lepi się po nim jak...nie lepi się po prostu ;p Ma lekko brązowy kolor(chyba mało ważne?) i jest dość duży jak na swoją cenę(11zł-ml)
 IWOSTIN WODA TERMALNA. Ja mam tą mniejszą, torebkową wersję 50ml. Kosztowała mnie ona 7zł czyli niewiele. Świetna na upały(były takie w czerwcu xd), orzeźwia i przyjemnie chłodzi. Tu się jej zalety chyba kończą. Może mi się wydaje ale dość chamski jest rozpylacz, który daje nam taką porcję wody niczym...babcia obiad(?). Oczywiste jest, że na twarzy nie chcemy mieć mini wersji potopu i  ta woda ma delikatnie ochłodzić twarz a nie zmyć makijaż. Zamiast odrobiny wody dostajemy jej na naszą buzię szklankę( przesadzam trochę xd)...mówiłam, że jak obiad :P Ok, na dekolt, ręce czy nogi wcale mi to nie przeszkadza, twarz- litości. Poza tym zauważyłam, że wysusza mi skórę na moim 'fejsie'...jak woda termalna może wysuszać? Kurcze, całe życie sądziłam, że ona raczej odżywia czy coś bo jest...termalna, czyli czysta. Każdy się myli -.- Szału nie ma ani trochę ale zużyć trzeba...oszczędność ;p
ROZJAŚNIACZ W PRAYU JOANNA BLOND REFLEX. 150ml-7zł. Postanowiłam nieco zmienić kolor moich włosów, a że farby już miałam dość zakupiłam takie właśnie cudo. Teoretycznie jest do niefarbowanych włosów blond...Ale jak wiemy teoria w praktyce to teoretycznie się praktycznie nie sprawdza xd Zaczęłam go używać na moich farbowanych( coś od rudego) włosach. Przyznam, że jest dość przyjemny w użytkowaniu- wystarczy rozpylić na świeżo umyte włosy. Działanie też ma dobre- rozjaśnia delikatnie włosy i powoduje, że wpadają w odcienie rudości( a o to mi chodziło). Jak dla mnie pachnie olejkiem migdałowym(takim co się do ciasta dodaje)- do przeżycia. Trochę wysusza włosy ale ja nie oczekiwałam, że po takiej zabawie farbowanie-rozjaśniacz +suszarka i prostownica moje włosy będą piękne, gładkie i lśniące. Mimo to uważam, że nie zadziałał na nie bardzo źle...na pewno o wiele lepiej niż farba. Powiedzmy, że w miarę wydajny. Ja nie posiadam długich włosów także jak dla mnie ok. Jedyny minus w moim przypadku- nakrętka dobrze nie trzyma i jak 'psikam' to trochę rozjaśniacza po buteleczce i po ręce spływa mi na podłogę. Zobaczymy jakie będę miała zdanie po dłuższym stosowaniu, gdyż na jednej buteleczce na pewno nie poprzestanę.


RIMMEL SUNSHIMMER LIGHT SHIMMER. Zakupiony w Rossmannie 125ml za coś koło 20zł. Przydatna rzecz dla takiego bledziucha jakim ja jestem...Unikam słońca jak mogę lecz czasami chciałabym nabrać lekko brązowego koloru. No i oto mój zbawiciel ;d Mam ochotę na lekko 'muśnięte słońcem' ciało- maziam się tym specyfikiem. Chce mój dawny kolor skóry-mydło w ruch ;D Ja wybrałam wersję z drobinkami żeby mienić się jak Edward na słońcu xd Nie no...wg mnie ciekawiej to wygląda chociaż fanką 'błyszczenia' nie jestem. Trochę trzeba się postarać przy rozprowadzaniu ale ja jako laik sobie poradziłam, także każdy inny też da radę :D Ręce po takim zabiegu są czarne ale da się domyć. Poza tym produkt ten ślicznie pachnie i ten zapach utrzymuje się na naszej skórze. Bajeranckie jest to, że możemy naszą 'opaleniznę' regulować dodając więcej lub mniej kremu. Jeśli stosujemy go w miarę delikatnie, jak ja to robię, to starcza na dość długo. Mój status względem niego: ZAKOCHANA.

PERFECTA UJĘDRNIAJĄCE MASŁO DO CIAŁA. Zapach...mmm zapach ma przecudowny...mogłabym cały dzień siedzieć z tym pudełeczkiem i wąchać xd Czy ujędrnia? Mimo, że stosuję już jakiś czas to nie wiem... Nawilżać- nawilża. Gęste, ładnie się rozprowadza. Ja je stosuję na noc i mimo porannego prysznicu moja skóra wciąż jest nawilżona. Skórę nawilżać według mnie trzeba o każdej porze roku, ona zawsze będzie lepiej wyglądać po zastosowaniu jakiegoś balsamu...no i to przyjemne jest ^^ Masło jak masło ale tego lata akurat ono gości na mojej półce.
CAREX. Wiadomo łapki nam się spocą, albo będziemy coś wcinali i się pobrudzą więc warto mieć coś do ich wyczyszczenia i uchronienia przed bakteriami ;) Zresztą...ja używam go zawsze zaraz jak wysiądę z autobusu czy innego tego typu transportu... Aktualnie posiadam wersję niebieską, dla dzieci, bo wydaje mi się sympatyczniejsza ;p

To by było chyba na tyle. Ameryki nie odkryłam ale mam nadzieję, że kogoś to zainteresowało. Znowu przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne ale po prostu tego co napiszę potem już nie czytam.

Pozdrawiam
:33

Kosmetyki na lato

Dobrze...Więc zaczynam ;)
A moim pierwszym postem o jakiejkolwiek tematyce będzie-->MOJE KOSMETYKI NA LATO.
Ja należę do osób nadużywających czarnego cienia i nie zmieniających z zasady swoich przyzwyczajeń jeśli o makijaż chodzi ;p W tym roku jednak postanowiłam coś zmienić(o!) i dać odpocząć mojej skórze (a może i znajomym) od mojego zwykłego wyglądu.
Także zaczynam...


Zwykły podkład zamieniłam na ZIAJĘ NUNO. W sumie to nigdy nie miałam zbyt dużo do zakrycia na mojej twarzy ale paćkałam ją sobie chyba z przyzwyczajenia ;) Ale teraz koniec z tym. Ten produkt naprawdę przypadł mi do gustu(działanie+ cena+ słodkie opakowanie+zapach= <3) i wątpię, że go prędko oddam :D

 PUDER W KOMPAKCIE GOLDEN ROSE SILKI TOUCH
Zakupiłam go jeszcze w maju. Nie, że czytałam o nim, czy też używałam go wcześniej...Do jego zakupu zostałam wręcz zmuszona przez...moją bladość. Poprzedni puder, którego używałam stał się zdecydowanie zbyt ciemny więc udałam się do mojej ulubionej drogerii aby nabyć jakiś jaśniejszy... Miła pani sprzedawczyni pokazała mi chyba wszystkie pudry(w normalnych cenach) jakie miała na stanie i każdy okazywał się idealny dla mnie...ale na bronzer. W końcu pojawił się on...odcień 01 ;p Kosztował naprawdę mało bo niecałe 10zł ^^ Ale ja jestem z niego zadowolona...nie nadużywam go i jest w miarę wydajny. Matuje według mnie dobrze chociaż w ciągu dnia nie obywa się bez poprawek.


INGLOT CIEŃ DO POWIEK MATTE 535- po prostu na całą powiekę. Przyznam, że nie chce mi się tworzyć( xd) więc zazwyczaj dodaje do niego jakieś brązy (np. jako cień używam bronzera z essence) a w wewnętrznym kąciku oka coś błyszczącego ;p
MASCARA ALMAY ONE COAT DIAL UP. Zamówiłam ją na paatal.pl za 9zł(?) i muszę przyznać, że jestem zadowolona( a może mało wymagająca?). Mam ustawioną 'moc' na 1 i to mi całkowicie wystarcza. Nie skleja rzęs, ładnie je pogrubia i wydłuża, nie osypuje się, w miarę łatwo ją zmyć- czego chcieć więcej?



CARMEX. Wiśniowy z SPF 15. Uwielbiam jego zapach i smak. Moje usta są w tak opłakanym stanie, że nawet wazelina im nie pomaga więc nie mogę bawić się ze szminkami...Tylko on mi pozostał ;(

Dobra, resztę kosmetyków umieszczę w kolejnym poście, bo znając mnie kliknę coś i wszystko skasuje :D

:33

Witam!

Długo zastanawiałam się nad rozpoczęciem nagrywania filmików związanych z kosmetykami na youtube...
Puki co stwierdziłam, że jednak nie posiadam wystarczającej wiedzy i postanowiłam założyć bloga, na którym planuje nie pisać jedynie o rzeczach związanych z kosmetykami i modą ;d
Co z tego wyjdzie? Hmm...Nie wiem...
Przekonam się czy to aby nie tylko mój słomiany zapał ^^
Z góry przepraszam za ewentualne błędy...i tak btw jeszcze nie ogarniam ;D
Zapraszam...