środa, 27 lipca 2011

Kosmetyki na lato 2

Zauważyłam, że nadużywam słowa "ale"...Ale, ale, ale...uznajmy to za moje 'yyy' w wypowiedzi xd
W ogóle wspominałam, że mam dysleksje? Chyba nie...także za ewentualne błędy wybaczcie ale nie wszystkie czerwone szlaczki zauważam i jestem w stanie poprawić :D
Dobra...lecę dalej z tymi kosmetykami...

 FLOSLEK SUN CARE SPF 50. Jak tylko słońce świeci paćkam go pod makijaż ;p Ale słonce świeci rzadko także i zużycie małe xd Jest dość gęsty według mnie i ciężko się rozprowadza. Lekko bieli skórę także sam nie za ciekawie by wyglądał. Zapach za to ma przyjemny ^^ Ogólnie jestem z niego zadowolona chociaż potem należy więcej pudru użyć ;p


EVELINE SUNCARE SPF 30. Kolejny krem, który w tym miesiącu mało się przydał ale miał wystarczająco dużo czasu żeby mi się przypodobać. Łatwo się rozprowadza, ładnie pachnie, skóra nie lepi się po nim jak...nie lepi się po prostu ;p Ma lekko brązowy kolor(chyba mało ważne?) i jest dość duży jak na swoją cenę(11zł-ml)
 IWOSTIN WODA TERMALNA. Ja mam tą mniejszą, torebkową wersję 50ml. Kosztowała mnie ona 7zł czyli niewiele. Świetna na upały(były takie w czerwcu xd), orzeźwia i przyjemnie chłodzi. Tu się jej zalety chyba kończą. Może mi się wydaje ale dość chamski jest rozpylacz, który daje nam taką porcję wody niczym...babcia obiad(?). Oczywiste jest, że na twarzy nie chcemy mieć mini wersji potopu i  ta woda ma delikatnie ochłodzić twarz a nie zmyć makijaż. Zamiast odrobiny wody dostajemy jej na naszą buzię szklankę( przesadzam trochę xd)...mówiłam, że jak obiad :P Ok, na dekolt, ręce czy nogi wcale mi to nie przeszkadza, twarz- litości. Poza tym zauważyłam, że wysusza mi skórę na moim 'fejsie'...jak woda termalna może wysuszać? Kurcze, całe życie sądziłam, że ona raczej odżywia czy coś bo jest...termalna, czyli czysta. Każdy się myli -.- Szału nie ma ani trochę ale zużyć trzeba...oszczędność ;p
ROZJAŚNIACZ W PRAYU JOANNA BLOND REFLEX. 150ml-7zł. Postanowiłam nieco zmienić kolor moich włosów, a że farby już miałam dość zakupiłam takie właśnie cudo. Teoretycznie jest do niefarbowanych włosów blond...Ale jak wiemy teoria w praktyce to teoretycznie się praktycznie nie sprawdza xd Zaczęłam go używać na moich farbowanych( coś od rudego) włosach. Przyznam, że jest dość przyjemny w użytkowaniu- wystarczy rozpylić na świeżo umyte włosy. Działanie też ma dobre- rozjaśnia delikatnie włosy i powoduje, że wpadają w odcienie rudości( a o to mi chodziło). Jak dla mnie pachnie olejkiem migdałowym(takim co się do ciasta dodaje)- do przeżycia. Trochę wysusza włosy ale ja nie oczekiwałam, że po takiej zabawie farbowanie-rozjaśniacz +suszarka i prostownica moje włosy będą piękne, gładkie i lśniące. Mimo to uważam, że nie zadziałał na nie bardzo źle...na pewno o wiele lepiej niż farba. Powiedzmy, że w miarę wydajny. Ja nie posiadam długich włosów także jak dla mnie ok. Jedyny minus w moim przypadku- nakrętka dobrze nie trzyma i jak 'psikam' to trochę rozjaśniacza po buteleczce i po ręce spływa mi na podłogę. Zobaczymy jakie będę miała zdanie po dłuższym stosowaniu, gdyż na jednej buteleczce na pewno nie poprzestanę.


RIMMEL SUNSHIMMER LIGHT SHIMMER. Zakupiony w Rossmannie 125ml za coś koło 20zł. Przydatna rzecz dla takiego bledziucha jakim ja jestem...Unikam słońca jak mogę lecz czasami chciałabym nabrać lekko brązowego koloru. No i oto mój zbawiciel ;d Mam ochotę na lekko 'muśnięte słońcem' ciało- maziam się tym specyfikiem. Chce mój dawny kolor skóry-mydło w ruch ;D Ja wybrałam wersję z drobinkami żeby mienić się jak Edward na słońcu xd Nie no...wg mnie ciekawiej to wygląda chociaż fanką 'błyszczenia' nie jestem. Trochę trzeba się postarać przy rozprowadzaniu ale ja jako laik sobie poradziłam, także każdy inny też da radę :D Ręce po takim zabiegu są czarne ale da się domyć. Poza tym produkt ten ślicznie pachnie i ten zapach utrzymuje się na naszej skórze. Bajeranckie jest to, że możemy naszą 'opaleniznę' regulować dodając więcej lub mniej kremu. Jeśli stosujemy go w miarę delikatnie, jak ja to robię, to starcza na dość długo. Mój status względem niego: ZAKOCHANA.

PERFECTA UJĘDRNIAJĄCE MASŁO DO CIAŁA. Zapach...mmm zapach ma przecudowny...mogłabym cały dzień siedzieć z tym pudełeczkiem i wąchać xd Czy ujędrnia? Mimo, że stosuję już jakiś czas to nie wiem... Nawilżać- nawilża. Gęste, ładnie się rozprowadza. Ja je stosuję na noc i mimo porannego prysznicu moja skóra wciąż jest nawilżona. Skórę nawilżać według mnie trzeba o każdej porze roku, ona zawsze będzie lepiej wyglądać po zastosowaniu jakiegoś balsamu...no i to przyjemne jest ^^ Masło jak masło ale tego lata akurat ono gości na mojej półce.
CAREX. Wiadomo łapki nam się spocą, albo będziemy coś wcinali i się pobrudzą więc warto mieć coś do ich wyczyszczenia i uchronienia przed bakteriami ;) Zresztą...ja używam go zawsze zaraz jak wysiądę z autobusu czy innego tego typu transportu... Aktualnie posiadam wersję niebieską, dla dzieci, bo wydaje mi się sympatyczniejsza ;p

To by było chyba na tyle. Ameryki nie odkryłam ale mam nadzieję, że kogoś to zainteresowało. Znowu przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne ale po prostu tego co napiszę potem już nie czytam.

Pozdrawiam
:33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz